Bardziej osobista historia – czyli jak zostałam harfistką.

Opublikowane przez admin w dniu

Często pytacie mnie o to, jak to się stało, ze zaczęłam grać na takim rzadkim, niezwykłym instrumencie jakim jest harfa. Było to tak…

Pewnego dnia, jako jeszcze całkiem mała dziewczynka, szłam z tatą po mieście. Nagle w przejściu podziemnym zobaczyłam mężczyznę, który grał na harfie. To była taka mała harfa – celtycka.  

– Co to? – spytałam, wskazując na instrument.

– To harfa.

– No to ja będę na tym grać. Tak jak ten pan. 

Od tej pory nie dałam już rodzinie spokoju, dopóki nie zapisali mnie do szkoły muzycznej.

Rozczarowanie

Nauczycielka powiedziała, że szkoła może pożyczyć mi do domu instrument do ćwiczenia.

Taki malutki – ucieszyłam się – jak miał ten pan?

Nie, dużą harfę koncertową!!! – odparła nauczycielka.

Nie było to dla mnie szczególnie radosne. Ja chciałam mieć harfę, z którą będę mogła podróżować, na której będę mogła grać wszędzie. W tamtym czasie musiałam się jednak zadowolić dużą harfą koncertową. I to na niej przez kilka lat ćwiczyłam, zdzierając opuszki palców i struny.  

Odejścia i powroty

Czas leciał, stałam się 'już prawie dorosłą’ nastolatką i znalazłam na ulicy… teatr, a właściwie ogłoszenie o naborze do studia teatralnego. Poszłam na pierwsze zajęcia i przepadłam z kretesem. Tak pokochałam pracę ze słowem, z głosem, z ciałem, że postanowiłam skręcić z obranej wcześniej ścieżki. Podążałabym tą  teatralną drogą, gdyby nie to, że zaczęło mi brakować harfy… wróciłam więc do studiowania muzyki i do grania. Od tamtej pory wciąż tym się zajmuję. 

Dziecięce marzenia

Muszę przyznać, że wiele lat minęło, zanim nauczyłam się podróżować z harfą koncertową. Dziś jeżdżę z nią po całej Polsce, a nie raz nawet za jej granice.

A mała harfa?

Cóż, wiele lat później stałam się posiadaczką takiej małej harfy – jest to moja harfa gotycka. 

Dziś mam cztery harfy. Każda inaczej wygląda, ma inne struny i inne brzmienie. A ja im bardziej poznaje świat harf, ich różnorodność i bogactwo brzmienia, zaczynam marzyć o kolejnych. Kto wie, może kiedyś będę miała ich więcej. W końcu marzenia są po to by je spełniać.